Przechadzając się aleją czuję zapach cukrowej waty i świeżo uprażonego popcornu. Na każdym rogu nieustannie towarzyszą mi energiczna muzyka i śpiew pełen pozytywnej wibracji. Z każdym krokiem mijam kolejną nieznaną, uśmiechniętą i życzliwą twarz, która odziana w kolorowe ubrania zaprasza mnie do zabawy.
Walt Disney jest moją wielką inspiracją i autorytetem od lat. Zawsze był i niezmiennie będzie moją motywacją do działań, nie tylko twórczych. Ci, którzy mnie znają kojarzą mnie z nim i wiedzą, że jest on moją największą fascynacją. Doskonale zdają sobie sprawę, że prezent z motywem Myszki Miki lub innym bohaterem jego twórczości przyniesie mi nie lada frajdę. Jestem jedną z tych osób, które otaczają się postaciami z kreskówek: stanowią one nadruk mojej piżamy nocnej, zdobią etui telefonu i wkradają się na okładkę kalendarza. Wizyta w Disneylendzie była marzeniem, o którym nie wiedziałam dopóty, dopóki się nie spełniło. Nie wyznaczyłam sobie takiego celu, nie odkładałam pieniędzy na bilet. Los jednak zafundował mi niespodziankę i sprawił, że mogłam zobaczyć na własne oczy to, co stanowi jedną z moich największych życiowych inspiracji. Ba, sprawił też, że mogłam odwiedzić to miejsce na dwóch różnych kontynentach! Lecz prawdą jest, że za sprawą tej “niespodzianki losu” stoi żywy człowiek. Mój inny mentor, ktoś kto zajmuje na mojej liście miejsce nr. 1 – ale o tym, może, później. Wrażenia z wizyt sprawiły, że Disneyland wskoczył na czołową pozycję mojej listy zwiedzania. Nie omieszkam odwiedzić go ponownie, w tych samych bądź na innych krańcach świata.
„Chodzi o to, aby pokazać na ekranie zjawiska zachodzące w wyobraźni odbiorców, aby urzeczywistnić marzenia, fantazje, imaginacje, które wszyscy przeżywamy i które nam się objawiają w najrozmaitszy sposób”
Walt Disney
Jak zacząłeś? Co sprawiło, że dziś chwytasz za pędzel czy ołówek i tworzysz? Zadawano mi to pytanie wielokrotnie i dziś śmiało, po raz kolejny mogę powiedzieć, że to właśnie twórczość Walta zapoczątkowała we mnie tę pasję. Jego bajki towarzyszyły mi w okresie dzieciństwa. Krótkometrażowe Silly Symphonies fascynowały mnie tak bardzo, że do dziś dobrze pamiętam jak z niecierpliwością czekałam na kolejny odcinek. W pamięć zapadły mi wyraźnie wszystkie plastyczne i zabawne ruchy postaci, towarzysząca w tle niesamowita muzyka zbudowana z dźwięcznego chóru i orkiestry, a przede wszystkim fabuła bajek, która oparta była na wyjątkowym poczuciu humoru. Te cechy sprawiły, że jako dziecko zapragnęłam odtworzyć ulubioną kreskówkę na kartce papieru, przerysowując kolejnych bohaterów. Wtedy chwyciłam za ołówek jeden z pierwszych razów.
W tym artykule chciałabym opisać wrażenia jakich się doświadcza i emocje jakie się budzą podczas wizyty w tym magicznym miejscu. Obawiam się jednak, że fenomenu tego miejsca nie da się opisać słowami. Stojąc tam wyraźnie czujesz, że twoje zmysły stają się odczuwać wyraźniej, co powoduje, że całkowicie zapominasz o swojej codzienności. Jesteś tylko tu i teraz.
Disneyland w Paryżu
Składa się z dwóch parków rozrywek: Disneyland Park oraz Walt Disney Studios. Pomiędzy nimi znajduje się hotel dla gości, w totalnie odjechanej, bajkowej odsłonie. Pierwszy podzielony na 5 tematycznych krain zaprasza cię do rozmaitych atrakcji typu kolejki górskie, animacje 4D czy domy strachu. Walt Disney Studios to 4 strefy opowiadające o produkcji filmów, nie tylko animowanych. To kombinacja ciekawostek historycznych ze świata filmu połączona z dobrą zabawą. Jednak bez chwili zastanowienia w pierwszej kolejności zdecydowaliśmy się na zwiedzanie Disneyland Parku, który, co się okazało, zapewnił nam atrakcji na cały dzień.
Walt Disney jako pracodawca surowo zabraniał się smucić. Od swoich pracowników wymagał pogody ducha i nieustającego uśmiechu. Sam pielęgnował w sobie dziecko i często korzystał z różnych atrakcji tylko dla zabawy. Nawet w swoim domu prywatnym zbudował niewielką kolejkę, która często dostarczała mu rozrywki. Testując atrakcje parku zwracał szczególną uwagę na humor i nastawienie osób odpowiedzialnych za nie. Kiedy dostrzegał skwaszoną, zamyśloną i niezadowoloną minę bez skrupułów zwracał uwagę i stanowczo okazywał swoje niezadowolenie. Bywał surowy i za takie podejście zdolny był nawet zrezygnować ze współpracy. Był w pełni wierny i oddany swojej wizji, więc ludziom współpracującym z nim przez lata udało się wypracować pewne standardy, które dziś stanowią silny fundament. Dlatego ludzi pełniących funkcję obsługi parku charakteryzuje otwartość i poczucie humoru. Nie sposób jest przejść obok nich niezauważonym. Każdy szczerze się do ciebie uśmiecha, macha ręką i zagaduje. Przebrani za różne postacie z bajek roztaczają wokół siebie niezwykłą aurę. Wniosek z tego taki, że jeśli chciałbyś rozpocząć pracę w Disneylendzie musisz być szczerze zadowolonym ze swojego życia!
Wszystko tam dopracowane jest w najmniejszym szczególe: rodzaj kostki ulicznej, kolor elewacji czy klombu kwiatów. Obserwując to nie sposób myśleć o czymkolwiek innym. Każda kraina to inna bajka, dlatego w mgnieniu oka przenosisz się ze świata Alladyna wprost na Dziki Zachód. To niesamowite doznanie emocjonalne i estetyczne. W trakcie zwiedzania możesz smakować różnych słodkich pyszności i zaopatrywać się w niespotykane pamiątki. Park jest bardzo duży, dlatego wszystkie krainy otacza kolejka, która w zaledwie kilka minut przenosi cię z jednej bajki do drugiej. Do dziś wyraźnie pamiętam duży uśmiech maszynisty, który wysiadał na każdej stacji i witał kolejnych podróżnych.
Spacerując między alejami możesz spotkać Kaczora Donalda, gapowatego Goofy wraz z jego wiernym psem Pluto czy Królewnę Śnieżkę. Zatrzymują cię, rozbawiają i nieustannie wygłupiają się. Chętnie pozują do zdjęć. Głównego bohatera produkcji Walta Disneya, czyli Myszkę Miki spotkać możesz wyłącznie w określonych godzinach i w określonym miejscu. Niestety wizycie towarzyszą ogromne kolejki… Na szczęście, każdego dnia pojawia się na balkonie zwróconym w stronę parku, tuż nad bramkami wejścia, po to, by na koniec dnia żegnać wszystkich wychodzących.
Niesamowite wrażenie robiły na mnie sylwetki wielkowymiarowych postaci, bajeczna architektura i wszelkie, nawet najdrobniejsze dekoracje. Wszystko to doszlifowane było do perfekcji. Widać, że wymagało to ciężkiej pracy, ogromu wiedzy i nieograniczonej wyobraźni. Tam współgra ze sobą wszystko: pomysł, wykonanie, a przede wszystkim użytkowy aspekt atrakcji.
Dwie najważniejsze godziny dnia: 17:00 i 21:00
W ciągu dnia, każdego dnia, odbywają się dwa wydarzenia, które przyciągają uwagę wszystkich gości. O godzinie 17:00 rozpoczyna się wielka parada postaci. Wzdłuż głównej ulicy przechadzają się wtedy aktorzy przebrani za różnych bohaterów. Na ich twarzach roztacza się radosny uśmiech, bawią się, tańczą, śpiewają i żwawo machają tłumowi zgromadzonemu tuż przy krawędzi alei.
Na zakończenie, dokładnie o godzinie 21:00 rozpoczyna się wielka iluminacja. Wtedy na ścianach głównego zamku prezentowane są różne animacje. Towarzyszą im kolorowe światła i głośna muzyka. Iluminacja opowiada krótką historię wielu bajek, tj. Król Lew, Śpiąca Królewna czy Śnieżka. W zależności od charakteru wyświetlanej akurat animacji efekty wzmacniane są o tańczące strumienie fontann lub wybuchające żywym ogniem katapulty. Prezentowane zajawki bajek to przede wszystkim punkty kulminacyjne fabuły, które z reguły są wzniosłe i budzą wzruszenie. Tak… Uroniłam wtedy łezkę z nadmiaru emocji wywołanych wspaniałą iluminacją. To wyjątkowe przeżycie. Przedstawienie zamyka pokaz sztucznych ogni, który zapiera dech w piersiach. Muzyka wpasowana jest w rytm świateł, a niezwykłe doznania estetyczny powodują, że wydarzenie na długo zapada w pamięć.
DisneySea w Tokio
To jedyny na świecie park rozrywki Walta Disneya, który przyjął taką nazwę. Nie bez powodu. Zlokalizowany tuż obok klasycznego Disneylendu, DisneySea zostało zbudowane na sztucznie utworzonej wyspie na wybrzeżu Zatoki Tokijskiej. Zakup biletu odbywa się dokładnie tak jak w Europie. Jeden bilet dotyczy jednego z parków i możesz korzystać z niego przez cały dzień. Z uwagi przede wszystkim na wyjątkowość położenia parku bez zastanowienia wybraliśmy DisneySea.
Japonię, tak jak z resztą całą Azję, charakteryzują gęste tłumy ludzi – nie tylko tubylców, ale również turystów. W sklepach duże kolejki, a w godzinach szczytu w metrze niewyobrażalny ścisk. Mając to na uwadze wyjechaliśmy z hotelu wcześnie rano, by dotrzeć na miejsce na czas otwarcia parku, czyli na godzinę 8:00. Wierzyliśmy, że wtorkowy poranek to niezbyt oblegany termin wizyt w parku rozrywki. Sądziliśmy, że tak wczesna pora pozwoli nam uniknąć dużego tłumu odwiedzających. Myliliśmy się. Okazało się, że to również idealny czas na zafundowanie sobie rozrywki. Co bardzo nas zaskoczyło, większość z obecnych tam ludzi to nie byli turyści… Z pociągu znajdującego się na moście, którym zbliżaliśmy się do celu mieliśmy świetny punkt widokowy na główną bramę wejścia do Disneylendu. Dojeżdżając do stacji dostrzegliśmy tłumy ludzi, którzy w jednym rytmie zmierzali do bramek. Pomimo delikatnego przerażenia nie traciliśmy uśmiechów z twarzy i żwawo przesiedliśmy się do kolejnego pociągu, tym razem z oknami w kształcie głowy Myszki Miki należącego już do parku.
Niestety nie dopisała nam pogoda. Zabrakło słońca, a temperatura znacząco spadła nawet do zaledwie kilkunastu stopni powyżej zera. Na dodatek chwilę po wejściu pojawił się deszcz, który nie opuścił nas aż do późnego popołudnia. Przechadzając się alejami ponownie mogliśmy podziwiać dzieła sztuki i architektury dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, ludzi o zadowolonych i uśmiechniętych twarzach, beztrosko spędzających deszczowy dzień. Wokół roztaczała się muzyka, znów tak podniosła i przyjemna dla ucha. Wszędzie otaczały nas sylwetki kolejnych bohaterów z bajki. Okazało się, że język angielski nie jest tu zbyt popularny. Zarówno śpiewające lalki jak i większość animatorów posługiwało się swoim językiem ojczystym. Przez to przebieg wielu atrakcji często potrafił nas zaskoczyć!
Główną atrakcję parku stanowi Podróż do Wnętrza Ziemi. Z zewnątrz dekorował ją ogromny wulkan zlokalizowany na wysokiej górze. Zdecydowanie jest to najwyższy punkt w całym parku. Wulkan od czasu do czasu wybuchał głośnym ogniem. Robiło to niesamowite wrażenie. Kiedy przyszła nasza kolej z niecierpliwością wsiedliśmy do wagonu wskazanego przez animatora. Zawsze odczuwam wtedy ekscytację pomieszaną z dreszczykiem niepewności i strachu. W końcu nigdy nie wiesz czego się spodziewać. I tak jak przypuszczałam, doznania były zaskakujące i warte przeżycia! Im posuwaliśmy się niżej, tym temperatura wzrastała. Było ciemno, czasem głucho, a czasem słychać było biegające wokół insekty. Były momenty spokoju i zgrozy. Czasem wagon bardzo spowalniał po to, by gwałtownie zerwać się do ucieczki przed mrówką gigantem! Niestety w takich miejscach nie zaleca się robienia zdjęć. Po pierwsze dlatego, że i tak nic pewnie nie byłoby widać, a po drugie… no kompletnie nie ma na to wtedy czasu!
Wszędzie były okropnie kolejki, niestety… Po drobne przysmaki czekaliśmy nawet do 30 – 40 minut… Kolejka do toalety to kolejne 20 – 30 minut. Najgorsze jednak były te do głównych atrakcji. Czas oczekiwania na swoją kolej sięgał nawet 2 godzin. Wpłynęło to znacząco na jakość naszego zwiedzania i liczbę atrakcji, z których udało nam się skorzystać. Czekając w kolejach cierpieliśmy na ostry ból nóg i ogólne zmęczenie. Te ciągłe czekanie wniosło coś niedobrego, mianowicie obudziło w nas znużenie, które znacząco obniżyło nasze nastroje. Ogrom tłumu otaczający nas z każdej strony miał pewien plus. Mianowicie osłaniał nas przed nieprzyjemnym wiatrem i deszczem. Przez cały dzień udało nam się skorzystać jedynie z kilku atrakcji. Szkoda, ale najzwyczajniej w świecie nie starczyło nam czasu. Byłoby super, gdyby wprowadzono ograniczenie wejść do pewnej bezpiecznej liczby, która zapewniłaby komfort i sprawną logistykę zwiedzania parku. Zyskalibyśmy znacznie więcej czasu, który moglibyśmy lepiej wykorzystać.
Podsumowując
Założenia Walta Disneya urzeczywistniły się w 100%. Park rozrywki, nad którym pracowało i wciąż pracuje sztab ludzi, niezależnie od swojej lokalizacji jest parkiem, który definitywnie budzi uśmiech i radość – a to był główny jego cel. Przekraczając próg bramy głównej zapominasz o wszystkim. Nie myślisz o problemach, nie dręczysz się pytaniami, które na co dzień spędzają ci sen z powiek. Magia otoczenia oraz aura ludzi tam się znajdujących przenika cię do cna. Pozytywne nastawienie i poczucie dziecięcego szczęścia unosi się w powietrzu niczym magiczny pył, który wdychasz pełną piersią. Jest to miejsce, w którym nie będziesz chciał tracić czasu na smutki. Biegające wokół dzieci nie marudzą, nie płaczą, jedynie usypiają. Usypiają z nadmiaru wrażeń i atrakcji, które Disneyland im oferuje.
Wizytę w Disneylandzie polecam każdemu niezależnie od wieku. Atrakcje są na tyle zróżnicowane, że każdy znajdzie coś dla siebie. Dorośli z wizyty czerpią podwójnie, bo mogą dodatkowo inspirować się twórczo, odpocząć od codzienności, a przede wszystkim odkryć w sobie dziecko na nowo.
Jak spełniać marzenia? Jak być wytrwałym i zdeterminowanym w osiągnięciu celu? A przede wszystkim jak powstało największe imperium w branży rozrywkowej? To wszystko możesz przeczytać w biografii Walta: “Walt Disney, Potęga Marzeń”, Bob Thomas, Dream Books, 2018,, Warszawa. Szczerze polecam!
… a w przerwie malowania czytaj więcej o malowaniu na moim blogu! Miłego zaczytania! eM.